wtorek, 24 marca 2015

Od Darkness do Immortal'a

Jestem wolna... W końcu mogę robić to co chcę! Dwa lata musiałam robić za niewolnicę... Nie chcę już nigdy więcej tam być... Chcę uciec jak najdalej.. Od tego koszmaru... Chcę poczuć jak smakuje wolność...

~*~

Śledzą mnie.. to oni... Chcą mnie odnaleźć.... Widzę ich.. Ich podłe oczy, zęby i zakrwawione łapy... Nie mogę już uciec. Muszę walczyć na śmierć i życie. Tylko to mi zostało...Skaczę na ich grzbiety, które też zaczynają krwawić.. Na moich łapach pojawia się krew... Ja jedna a ich trzech... Muszę walczyć o wolność.. Muszę ich zabić... Nie mam wyboru... >KLIK!<

~*~

Na szczęście, to był tylko zły sen... Jeśli nie wizja...

Pobiegłam. Mimo, iż nienawidzę biegania, biegłam ile tylko mogłam. Przebiegłam dobre kilka kilometrów i padłam na ziemię z wyczerpania. Wzrok powoli zaczął mi wracać. Kolory stawały się co raz wyraźniejsze.. Musiałam odpocząć. Czułam każde, bardzo bolesne uderzenie mojego serca. Po godzinie, wstałam i powoli szłam na południe. Nie miałam czasu na polowania. Musiałam iść dniem i nocą. Non stop. Byłam coraz bardziej zmęczona. Jednak to i tak moja najdłuższa podróż. Na dodatek w samotności.

~Kilka dni później~

Przymierałam głodem. Musiałam iść na polowanie, bo inaczej mogłabym zasnąć i już się nie obudzić. Upolowałam 2 sarny i 3 dziki. Zjadłam je w niecałe 2 godziny. Teraz muszę znaleźć jakiś strumień. Muszę się napić. Przy dobrej okazji może złapię jeszcze jakąś rybę. Idąc w stronę strumienia zobaczyłam trop... To odcisk łapy wilka... Idąc bliżej, czułam zapach wilka jeśli nie kilku. Ewidentnie ktoś tu był co najwyżej 2 no może 3 dni temu. Jeśli mi się uda, to może tego kogoś dogonię. Napiłam się lodowatej wody. Świeża... W niej pływały młode ryby. Postanowiłam darować im życie. Najadłam się już jak nigdy wcześniej.

~4 dni później~

Przebyłam około stu kilometrów. Prawie nie spałam. Zatrzymywałam się na odpoczynek co najwyżej na 3 godziny dziennie. Było coraz cieplej. Niedawno zaczęła się wiosna. Słońce wznosiło się coraz wyżej. Robiło się z dnia na dzień cieplej. Zero chmur. Pierwsze kwiaty wyrastały z ziemi. Apsik! Eh.. alergia... Przebyłam chyba jakieś terytorium watahy. Jednak jeszcze nikogo tu nie spotkałam. Siedząc nad pięknym jeziorem na granicach watahy (bodajże na ich południowym krańcu) spoglądałam na piękne słońce. Zamknęłam oczy i zaciągnęłam się powietrzem. Wolność. Teraz ją czuję. Otworzyłam oczy i pobiegłam w stronę jeziora. Całe było pokryte liliami wodnymi. Niedługo musi tu być naprawdę pięknie. Pływałam w jeziorze dobre pół godziny. Wyszłam z wody i odpoczywałam na ciepłej trawie w blasku zachodzącego słońca. Nagle usłyszałam głos jakiegoś basiora.
- Kim jesteś?- Obróciłam się i spostrzegłam wilka. ŻYWEGO! To nie  były zwidy. Na dodatek nie chciał mnie atakować. -Halo, słyszysz mnie?
- Tak, tak.. przepraszam. Jestem Darkness. Nie słyszałam żeby ktoś tu szedł. A ty kim jesteś?
- Jestem Immortal. Jestem Alfą tutejszej watahy.
- WATAHA! W końcu natknęłam się na jakieś stałe skupisko wilków! Na wszelkie bóstwa, o dzięki wam!
-E...?
- Eh, przepraszam... Pierwszy raz od kilku miesięcy jeśli nie roku widzę wilka, który nie chce mnie zabić ani pojmać na niewolnika...
- Dobrze... Tak więc, czego tu szukasz? Na pewno nie szukasz motyli.
- Tia.. Szukam watahy, w której będę mogła zacząć nowe życie.

<Immortal?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz